Mój pobyt na Florydzie dobiega końca, czas wracać do normalnego świata (to znaczy z „normalnym” dostępem do internetu :)). Mam sporo fotek, które chciałbym dodać na stronie, ale jak to pechowo się zdarza, aparat odówił posłuszeństwa (kategorycznie odmawia „oddania” fotek do komputera) i zdjęcia muszą poczekać. Tak czy inaczej, cieszę się z wyjazdu. Oprócz pracy na łódce strasznie ciężko tu o jakąś rozrywkę (chodzi mi tu o rozrywkę w moim rozumieniu tego słowa, piwa, barów itp jest tu pod dostatkiem, ale to na dłuższą metę nie jest za porywające), a robota też już prawie skończona . Bez samochodu jestem uziemiony na zmianę w marinie i w domu znajomych żeglarzy (zależy kto gdzie mnie przypadkowo podrzuci), co oznacza duże ilości piwa, partie „Medal of Honour” rozgrywane na telewizorze zajmującym pół ściany i tym podobne zabawy ;), ciekawe jak to wpłynie na moją kondycję? Chyba trzeba będzie więcej biegać… Nawet długo oczekiwane nurkowanie nie wypaliło – sezon huraganów nie zechciał się skończyć na czas. To już ostateczny znak, że czas się wynosić.
A więc, do zobaczenia Florydo, witaj cywilizacjo! Następne niusy prawdopodobnie już z NY.