Kategorie
różne

Rozważania

Minę­ło już spo­ro cza­su od ostat­nie­go wpi­su na tej stro­nie. Dużo pra­cy i inne zaję­cia sku­tecz­nie odcią­gnę­ły mnie od pisa­nia. Ania cią­gle nie daje się namó­wić na spra­woz­da­nie z Ful­dy, więc chy­ba sam musze coś naskro­bać na tej stro­nie. W koń­cu, kto tu będzie chciał zaglą­dać po sta­re kawałki…

Dzi­siaj tema­tu do pisa­nia dostar­czy­ła mi Gaze­ta Wybor­cza, a dokład­niej arty­kuł Rafa­ła Ste­ca Ska­za­ni na doping. Temat jest bar­dzo aktu­al­ny (spra­wa rosyj­skiej bia­th­lo­nist­ki), a sta­nie się jesz­cze bar­dziej po kolej­nych „wpad­kach” olim­pij­czy­ków. Po tego typu rewe­la­cjach zawsze pod­no­szą się gło­sy obu­rze­nia, dez­apro­ba­ty itp. W dużej czę­ści słusz­ne, ale po głęb­szym zasta­no­wie­niu wca­le nie aż tak bardzo.

Dzi­siej­szy świat jest opa­no­wa­ny przez far­ma­ko­lo­gię; z gazet, z tele­wi­zji, od zna­jo­mych, wszę­dzie bom­bar­du­ją nas rekla­my „cudow­nych” środ­ków popra­wia­ją­cych spraw­ność, wygląd i co tyl­ko ktoś sobie wymy­śli. Ale czy gra­ni­ca mię­dzy dozwo­lo­ny­mi „odżyw­ka­mi” a nie­do­zwo­lo­nym dopin­giem nie sta­je się coraz bar­dziej płyn­na? Nauka idzie do przo­du, nowe wyna­laz­ki mogą zostać zaka­za­ne za kil­ka lat i na odwrót, to co zaka­za­ne może stać się „suple­men­tem”. Odcho­dząc na chwi­lę od Olim­pia­dy, przy­to­czą przy­kład z bar­dziej „bli­skiej” mi dział­ki jaką są AR. Tutaj wąt­pli­wo­ści mno­żą się w nie­skoń­czo­ność. Wie­lu twier­dzi, że nie ma tu miej­sca na doping bo raj­dy trwa­ją za dłu­go i docho­dzi kwe­stia spraw­no­ści umy­sło­wej. Ale czy „dopa­la­cze” pozwa­la­ją­ce nie spać przez kil­ka dni i wyostrza­ją­ce zmy­sły nie rów­na­ją się przy­sło­wio­wym „ste­ry­dom”, tyl­ko w wer­sji dla bar­dziej „zin­te­lek­tu­ali­zo­wa­nych” osob­ni­ków? Gdzie miej­sce na wal­kę z sobą, kie­dy robi to za nas che­mia? Ale czy kawa to już che­mia czy tyl­ko napój? A 5 Red­Bul­l’i? Sam znam przy­kła­dy odży­wek legal­nych w USA a zabro­nio­nych w PL, i jak takie paskudz­two trak­to­wać? Na mię­dzy­na­ro­do­wych zawo­dach (i nie tyl­ko mię­dzy­na­ro­do­wych) nor­mal­nym wido­kiem są goście łyka­ją­cy gar­ście pigu­łek i popi­ja­ją­cy tajem­ni­cze mie­szan­ki. Ale to prze­cież tyl­ko „odżyw­ki”… Bez tego się nie wygrywa.

Docho­dzę tu do sed­na: zga­dzam się z auto­rem Ska­za­nych… w peł­ni. Jakiś rodzaj dopin­gu sto­su­ją wszy­scy, od moż­li­wo­ści finan­so­wych i wła­sne­go sumie­nia tyl­ko zale­ży jaki. Tych przy­ła­pa­nych po pro­stu żal, mie­li za mało pie­nię­dzy albo nie­zbyt doświad­czo­ne­go leka­rza. Prze­cież każ­dy chce wygry­wać… A w takiej sytu­acji (sław­ne olim­pij­skie zło­to) i wła­sne sumie­nie da się przekonać…