Marynowany imbir, czyli gari, to nieodłączny element każdego posiłku z sushi. Pełni rolę „oczyszczacza”, czyli ostrego przerywnika między różnymi rodzajami sushi, pozwala to poczuć odrębny smak każdego kolejnego kawałka. To tyle jako wstęp. Dlaczego o tym pisze? Postanowiłem poeksperymentować i wyprodukować gari na własną rękę (ceny w sklepach mocno do tego zachęcają). I co z tego wyszło?
Całą operację zacząłem w środę zeszłego tygodnia jako przerwę w pracy przy komputerze. Przepis jest prosty jak budowa cepa, wykonanie jest tylko odrobinę pracochłonne. Od tamtego czasu minął prawie tydzień i muszę przyznać, że to stworzyłem nawet przypomina trochę „oryginalny” imbir. Co prawda na razie jest tak ostre, że najostrzejsze wasabi się do niego nie umywa, ale liczę na to że kolejne dwa-trzy tygodnie w słoju nadadzą mu odpowiednią formę (tak przynajmniej czytałem o tym w necie).
Poniżej moja ścieżka do celu:
- dwa duże korzenie imbiru (im większy tym lepiej. ułatwia to skrobanie tego porozgałęzianego paskudztwa)
- 0,3l octu ryżowego (użyłem 3%, dostępny w buteleczkach 0,3)
- 5–7 łyżek stołowych cukru (użyłem 6 i jak na razie jest chyba trochę za słodkie)
- jedna łyżeczka soli
Oskrobany imbir, pocięty na ekstra cienkie plasterki i posypany solą zostawiłem na 30–50 min w misce. Po tym czasie zalałem go zagotowaną mikstura octu i cukru. Po wystygnięciu zakręcony słoik wylądował w lodówce.
Tylko nie wiem kiedy będzie gotowy… Jak osiągnę swój to na pewno tu o tym napiszę…
24 odpowiedzi na “Marynowany imbir”
napisz,proszę czy ten marynowany imbir Ci wyszedł.
Pzdr
Anka
I tak, i nie… Chodzi o to, że smakowo wyszedł ok (może trochę za ostry), jedyny problem to to, że jest potwornie łykowaty. Nie mam pojęcia dlaczego – albo go Ĺşle kroiłem, albo ten imbir jest nieco inny niż ten który używają „komercyjnie”. Zobaczę przy przygotowywaniu kolejnej porcji.
moj imbir wczoraj wyladowal w sloiczku i czekamy az zróżowieje. zapach byl identyczany z kupnym, ale mialem ten sam problem bo wydawal mi sie strasznie lykowaty przy krojeniu. mozliwe ze zle go kroilismy, wsumie to nie wiedzialem czy wzdloz czy w poprzek… mozliwe tez ze trzeba wziac wiekszy korzen i wtedy nie bedzie mial on lyka. podzr
Jest jeszcze jedna możliwość: może potrzebny jest młody korzeń imbiru (takie zazwyczaj są napisy na oryginalnych opakowaniach), pozostaje tylko pytanie gdzie takowy dostać…?
Imbir musi być młodziutki, lepiej użyć mniejszych bulw (wprawdzie więcej pracy przy skrobaniu) ale w tedy nie jest łykowaty. Cukier uzywany do marynowania powinien być trzcinowy – nadaje fajny aromat. kroi się w poprzek włókien, jak najcieniej – ja kroję w robocie kuchennym po ustawieniu 0,5 mm. Próbowałem kroić na krajalnicy – dużo machania ale efekt jeszcze lepszy.
Okres do zamarynowania to minimum 3 – 4 tygodnie, po tym czasie staje się zjadliwy. Młody imbir japoński jest delikatniejszy i mniej ostry od koreańskiego, ale w Polsce jest nieosiagalny.
Adam, wielkie dzięki za te rady! Chyba spróbuję jeszcze raz…
Czytałam gdzieś że warto wybrać młody imbir. Może w tym problem. Wybieraliście duże kawałki bo łatwiej jej obrać ale są one starsze i być może bardziej łukowate.
@Nika: dokładnie tak, dobrze to opisał Adam w komentarzu wyżej…
Też wczoraj rozpocząłem marynowanie imbiru z tym, że zostawiam go posypanego solą na tydzień w lodówce pod przykryciem… tak przynajmniej mówi mój przepis i może w tym tkwi różnica. Zobaczymy co wyjdzie :-). Co do łykowatości – z pewnością wiek imbiru ma jakiś wpływ, ale osobiście uważam, że przede wszystkim imbir powinien być krojony tylko i wyłącznie w cieniutkie plasterki (czyli w poprzek korzenia i zarazem kierunku włókien).
@Marcin: koniecznie daj znać jak ci poszło. Po ostatnim razie trochę się zraziłem ale jak będę wiedział że warto to podejmę drugą próbę. Kroiłem w ten sam sposób co ty i niestety mimo nanometrowych plasterków nadal był nie do przeżucia.
Witam ponownie, imbir gotowy. Wyszedł bardzo dobry, nie jest w ogóle łykowaty, z łatwością się gryzie i smakuje niemal identycznie jak w jednym z sushi barów, w którym jadłem go po raz pierwszy. A teraz po kolei: nie zostawiłem go w soli na tydzień (jak mówił przepis) ale tylko 2 doby – najwyraĹşniej to wystarczyło, a jakby nie patrzeć jest to jednak długo dłużej niż 30 min. Imbir nie przybrał spodziewanego bladoróżowego koloru, pozostał żółty. Nie wiem prawdopodobnie jest to kwestia octu, ten co jadłem w barze też był żółty, a do kupienia są oba rodzaje, więc chyba wszystko jest OK. Mogę podesłać fotki jeśli interesują 🙂
Dzięki za info! W takim razie próbuję jeszcze raz w przyszłym tygodniu
hehe włansie szukałam przepis na marynoway imbir a tu proszę, tylko problem mam taki, że nie moge dostać tego octu ryżowego;( muszę się bardziej postarać. Kocham Sushi i robie wszystko sama w domu ok. 72 sztuk. W Barach jest dobre ale drogo i mało a jak jem sushi ( zdrowie i nietuczace) to jem około 20 kawałków. Pomagają mi w tym znajomi także nic się nie marnuje!!! dzięki za przepis!
Ocet ryżowy jest do nabycia (przynajmniej w Warszawie) na stadionie X‑Lecia u Wietnamczyków. Tam w ogóle jest wszystko. Oni mają swoje sklepy z ichniejszą żywnością. Przecież muszą coś jeść:) Polecam wybrać się w każdym mieście tam, gdzie jest duze skupisko ludzi z dalekiego wschodu i z pewnością dostaniecie, to czego potrzebujecie. pozdr.
To czy imbir jest łykowaty czuje się już przy krojeniu. Jeśli łykowaty, lepiej nie marynować. Zmodyfikowałam trochę przepis Kuby. Zagotowuję wodę z cukrem, na wrzący syrop wrzucam imbir, mieszam, wyłączam gaz i dopiero wtedy dodaję ocet. Reszta pozostaje niezmieniona.
Dlaczego każecie temu biednemu imbirowi samemu zróżowieć? 🙂
Cała tajemnica polega na dosypaniu do marynaty czerwonego barwnika (podobno w naszych warunkach sprawdza się kropelka koncentratu do barszczu). Co do ilości cukru, to łyżki stołowe polecam wymienić na herbaciane – o niebo lepszy efekt 😉
Hmmm co do różowości to rzeczywiście skoro imbir nie zareagował obrazu z octem lub którymś ze składników to znaczy że będzie żółty już do zjedzenia 😀 co do łykowatości to lekkie przygotowanie imbiru lub solenie też wydaje się dobrym pomysłem 😉 a jeśli zrobił się łykowaty i czujecie że buba to dosypcie z łyżkę soli do wywaru spieprzyć się nie spieprzy a powinien się rozprężyć (ps nie testowałem na imbirze ale wszystkie warzywa zachowują się podobnie)
Hej, również robiłem imbir marynowany, tyle że ja jeszcze bardziej zaeksperymantowałem i dodałem sosu sojowego trochę do naparu (zalewy) i 2 łyżeczki cukru skarmelizowałem a potem dodałem (zamaiast cukru trzcinowego i nadaje kolorek w połaczeniu z sosem soji) A sam imbir kroiłem RĘCZNIE! i to jest najlepszy ze sposobów, nie maszynowo oj nie nie nie róbcie tak, ale ok. A imbir w plasterkach gotowałem na małym ogniu przez 10 minut w zalewie woda (100ml) sól (5g). Zmiękł i nie był łykowaty mimo iż stary mi się trafił.
Ps.imbir kroimy w poprzek włukien tak łśyszałem
zeby nie odróznic kłacza od korzenia trzeba byc młotkiem ale zeby napisac „włukien” to juz niewiem jak nazwac takiego niedouka. dlacz. moder. nie pietnuje tych analfabetów
@imbir: pouczasz – i dobrze. Ale, że sam nie wiesz, że „nie” z czasownikami pisze się oddzielnie, to trochę wstyd.
Imbir, trochę taktu by się Tobie przydało.Nie wniosłeś nic do tematu oprócz wymądrzania się. Nie poprawiaj innych, jeśli sam nie znasz zasad pisowni. Zdanie rozpoczynamy z wielkiej litery, nie umiesz używać skrótów, nie używasz polskiej czcionki. Ciekawe dlaczego moderator nie piętnuje takich nieuków? Adam, dzięki za cenne rady.
bardzo dobrze go robici ebo dzieki wam mi wyszedł:P
proponuje rowniez dla zbicia ostrosci imbiru pogotowac go chwile z zalewa wody i cukru, tak samo jak i gotowany czosnek straci swoja moc;)
Podobno, żeby imbir zrobił się lekko różowy, trzeba dodać jakiś barwnik, np. kilka kropli kwasu burakowego – podkreślam – podobno 🙂