No, tym razem to za bardzo nie błysnąłem na zawodach… Początek nawet był niezły, kilka niezłych wariantów (raz nadrobiliśmy w ten sposób ponad pół godziny straty do ‚czuba’) skompensowanych godzinnym błądzeniem (totalne zaćmienie umysłu czy co?) w okolicach pk 7. Niestety nocna wilgoć połączona w brakiem zapasowej pary butów na drugą pętlę doprowadziła nasze stopy do stanu dalekiego od używalności. Dzięki temu zamiast biec człapaliśmy sobie do mety, tak dla zasad. Czyli ogólnie: imprezka fajna, ciekawa trasa i małe wpisowe, nasz start taki sobie. Zdarza się… Szkoda tylko, że w tym roku coś mi się za często zdarza…
Kategorie
2 odpowiedzi na “Spotkanie z Harpaganami”
A co ja mam powiedzieć? Zgubiłem kartę startową na rowerze… :>. Startujesz w końcu na MPAR?
Raz zapomniałem podbić kartę i wracałem się po to kilka km, zgubienie to już rzeczywiście cholerny pech…
Co do MPAR to nie startuję. Muszę dać sobie trochę czasu na uporządkowanie roboty, potem zabiorę się z powrotem za treningi i starty..