Poniżej tekst. który miał się pojawić tu tydzień temu ale jak to zwykle bywa, się nie pojawił. Miłej lektury.
Utknąłem na wyspie. Do Robinsona sporo mi jeszcze brakuje ale fakt pozostaje faktem. Paskudna pogoda spowodowała, że nie możemy wypłynąć z Majorki wcześniej niż w piątek (mam nadzieję, że chociaż ten termin wypali). Sytuację ratuje fakt, że towarzystwo mam całkiem ciekawe (Jahoo i Richard), więc chociaż moja „świadomość kulturalna” ma szansę wzrosnąć.
Baleary, archipelag w południowo-zachodniej Europie na M. Ĺródziemnym. Miasto Palma, stolica archipelagu, znajduje się na Majorce (Mallorca), największej z wysp. Palma de Mallorca liczy ok. 400 000 mieszkańców, składa się z części głównej wyspy oraz małego archipelagu Cabrera.
Miasto jest prawdziwą mieszanką różnych kultur mieszających się na przestrzeni stuleci – Fenicjanie, Rzymianie, Wandalowie, Bizantyjczycy, Muzułmanie i Chrześcijanie to tylko największe z nich. Ĺrednia roczna temperatura wynosi 17.9°C.
Miasto całkiem ciekawe, kilka rzeczy naprawdę interesujących. Na pewno warta uwagi jest historyczna zabudowa Palmy. Niewielkie podwórka (patia) w starej zabudowie to prawdziwa duma mieszkańców i widać to w każdym przypadku. Zdobione, kilkusetletnie mury oplecione zielenią otaczają przytulne podwórka z fontannami i ogromnymi donicami zazwyczaj odgrodzone od tłumów kutymi z żelaza bramami.
Włócząc się po okolicy nie da się przeoczyć ogromnej ilości firm projektowania wnętrz (interiorismo), to chyba jakieś lokalne hobby. Wszystkie ulokowane w stylowych studiach w starych kamienicach, otwarte przestrzenie podzielone na dwa lub trzy poziomy. Dałbym wiele za możliwość pracy w takim miejscu…
Przez kilka ostatnich dni udało mi się odwiedzić kilka lepszych i gorszych knajp w Palmie, większość strasznie mocno nastawiona na turystów (niemieckich), bez specjalnego klimatu, za to z astronomicznymi cenami. Najciekawszym miejscem okazała się niepozorna restauracyjka „Casa Julio”. Położona lekko z boku głównego traktu turystycznego, z ceratą na stolach i menu wyłącznie w j. hiszpańskim, oferowała niesamowity klimat i niezłe jedzenie w normalnej cenie (kilkanaście euro z obiad). To już drugi przykład (po Prowansji), że najlepsze są małe lokalne knajpki, koniecznie z ceratą na stołach i domowym winem rozlewanym na miejscu do butelek/karafek… ciekawe czy w Polsce ta zasada też obowiązuje?
Innym interesującym odkryciem, wartym polecenia, jest sklep żeglarsko/surfingowo/nurkowy w pobliżu centrum handlowego Porto Pi, połączenie „second-handu” z końcówkami kolekcji dobrych firm. Większość to, jak zwykle w tego typu sklepach rupiecie i nietypowe rozmiary, ale wśród nich można odnaleĹşć prawdziwe perełki (np. nowa kurtka kajakowa GUL za 50 euro czy pianki „long John” po 30).
Ogólnie Palma to całkiem fajne miejsce w paĹşdzierniku, bez tłumów turystów i wielkich upałów. W sam raz na kilka dni… Byle nie za długo.
Powyższe fotki nie są mojego autorstwa (aparat zaginął), pochodzą z serwisu stock.xchange.
11 odpowiedzi na “Palma de Mallorca”
Nic tylko się wybrać… Pomyśle o tym w niedalekiej przyszłości. Co do małych lokalnych knajpek, to potwierdzam powyższe. Z siedem lat temu jak zawinelismy do Ceuty, to też chodziłem z kumplem w poszukiwaniu jakiejś „swojskiej kanjpy”. Trafiliśmy do małej restauracyjki, hmm choć lepiej nazwać to pubem niż restauracyjką, dobra do rzeczy. Jak tylko tam weszliśmy to ucichły rozmowy przy stolikach i wszystkie oczy skierowane były na nas, powiem szczerze, że troche się przestraszyliśmy. Dodam, że knajpa była na dalekim uboczu miasta a wszyscy siedzący mieli hebanowy odcień skóry. No nic jak już weszliśmy to trzeba było pokazać, że należymy do odważnego rodu polaków. Podeszliśmy do baru, wyszedl braman ze dwa metry wzrostu miał – jedyny biały w pubie (oczywiście nas nie liczę) poprosiłem w języku hiszpańskim o dwa piwa (pojawiły sie szepty w barze), nadal wszyscy nas obserwowali. Dopiero jak usiedliśmy i uchyliliśmy po łyku bursztynowego napoju wszyscy wrócili do swoich rozmów i zajęć. A póĹşniej było już tylko lepiej 🙂 Ups… ale długi komentarz skleciłem 🙂
Aaa byłbym zapomniał, wszedłem na bloga Richarda i znalałzem tam zdjęcie na którym widać jak się obijasz na łodce 😉
Ale byś nam się przydał z tym hiszpańskim… Nikt z nas nie mówi w tym języku, trochę z tym było zabawy po drodze.
Obijam się już zielony czy jeszcze nie? 🙂
Zielony to jesteś na nastepnym zdjęciu i przy okazji jakiś taki chyba przemęczony 🙂
czesc kuba! nie uwierzysz ale od niedzieli do srody bylismy na majorce!!! ja pierdziu szkoda ze nie mielismy pojecia ze tam jestes… jezdzilismy po gorach na zachodzie wyspy a w samej palmie bylismy we wtorek. no i w srode z portu odplynelismy do barcelony. ale numer… a tak na marginesie to gratuluje fajnej stronki, czasem wpadam poczytac co porabiasz.
To się trzeba było odzywać!! Majorkańskie piwko byśmy razem wypili… A tak to może się poznańskiego napijemy w przyszłym tygodniu?
z przyjemnoscia! tylko nie dzwon do mnie w ostatniej chwili jak zawsze bo wtedy przewaznie juz nie moge. w srode i czwartek mam przedstawienia w operze wiec moze piatek? aha, na weekend przyjedzie z dublina tytus i juz od dawna sobie obiecujemy solidne picie. do zobaczenia!
jestes tam jeszcze? bo ja tu wlasnie zamieszkalam… skonczylam prace w Magaluf i postanowilam pomieszkac tu troche… ale nie znam juz zadnych Polakow… pozdrawiam serdecznie 😉
Niestety już nie… ale znam jednego który tam mieszka na stałe. Daj znać na mojego maila/skype, to podrzucę ci do niego kontakt.
mam pytanko, trafiłam na ta strone bo mam szanse jechac w te wakacje wlasnie do palma de mallorca, miałabym tam zapewnione mieszkanko ( bo jade ze znajoymi którzy byli tam w tamtym roku)ale no niestety zeby tam wogóle pojechac musiałabym tam pracować! no i pytaie jest takie: czy wie ktos z was jak tam jest z pracą?? czy dostanie sie bez problemu??i czy język angielski wogóle tam cos daje, bo hiszpańskiego nie umiem wogoleńke!:) pozdrawiam
ja nie mam pojęcia, ale Polaków tam sporo więc pewnie praca się znajdzie. co do języków to na pewno najważniejszy jest niemiecki, potem angielski a na końcu hiszpański…