Kiedy pierwszy raz usłyszałem lata temu o Marathon des Sables czy Desert Cup (to chyba było gdzieś w okolicach 2004, 4 Deserts jeszcze nie istniał), wydawało mi się to czymś niesamowitym i nieosiągalnym. Bieganie traktowałem wtedy bardziej jako przygotowanie do Adventure Racing i nie wyobrażałem sobie startu w zawodach, które tylko na tym polegają.
Paradoksalnie, pierwszy raz na pustyni pobiegłem lata później, kiedy po długiej przerwie wróciłem do sportowej aktywności. W 2014 i 2015 wziąłem udział w imprezie na pustyni Gobi, gdzie do przebycia było ok 130 km w kilku etapach. To był tak naprawdę pierwszy impuls, żeby zacząć myśleć o “prawdziwym” starcie na pustyni.
Temat jednak odłożyłem na bok na kolejne dwa lata i rok po roku wracałem do wydolności, która pozwala cieszyć się biegiem na każdym kilometrze (no, prawie każdym). Najpierw Supermaraton Gór Stołowych, Bieg Rzeźnika (nostalgiczny come back na trasę równo po 10 latach), Zimowy Ultramaraton Karkonoski, potem coraz dalej i wyżej – Lakes Sky Ultra czy wreszcie Bieg Granią Tatr.
Co ciekawe, jeszcze kilka miesięcy temu nie myślałem na serio o etapówce na pustyni, skupiając się wyłącznie na górach. Impuls przyszedł z zupełnie nieoczekiwanej strony – na stronie biegaczy ultra na Fb pojawił się post zbierający chętnych do projektu startu we wszystkich edycjach 4 Deserts w ramach planowanego programu pewnej stacji tv. Muszę przyznać, ze strasznie spodobała mi się ta idea – za cenę odrobiny prywatności pojawiłby się sponsor na wszystkie 4 etapy i można byłoby się skoncentrować na samych treningach i jakimś fajnym dodatkowym celu charytatywnym (a do tego rozgłos medialny tylko by się przydał). Nadal było to jednak mocno abstrakcyjne i nie traktowałem idei startu w tym roku zbyt poważnie.
Praktycznie do listopada nie było wiadomo co będzie z planowanym mediowym projektem, więc czekałem… Wreszcie przyszła spóźniona wiadomość – nic nie będzie, projekt został odwołany.
Niby nic takiego, w końcu przecież nie planowałem nigdzie jechać, to nie pojadę. Tylko, że… tak się nastawiłem psychicznie na to, że nagle zaczęło mi tej wizji bardzo brakować. Jeśli czegoś bardo się chce, to za wiele nie ma wyboru, trzeba spróbować to zrobić. Tak więc podliczyłem co udźwignie karta kredytowa i wpłaciłem wpisowe. Od tego momentu, sprawa wizja startu z pustynnego mirażu zamieniła się w realny widok oazy na końcu drogi :).
Bieg w jednej czy kilku edycjach 4 pustyń to zawsze duże obciążenie… dla otoczenia zawodnika. W pewien sposób bieganie i starty w tak dużych zawodach to bardzo egoistyczna sprawa. Czas kiedy trenuję, to czas który muszę wyciąć z życia rodzinnego czy zawodowego i nie zawsze mogę to sensownie połączyć.
Nie lubię zasłaniania się “pasją” czy “odkrywaniem siebie”, bo to bzdura, biegam bo lubię i czuję się od tego lepiej. Nie jestem zawodowym sportowcem, nie żyję z tego i muszę nawet przed sobą przyznać, ze to po prostu hobby bez którego można egzystować. Czymś innym będzie krótki jogging kilka razy w tygodniu, a czymś innym poświęcanie wielu godzin tygodniowo na trening plus worek pieniędzy na wyjazdy i sprzęt. Nie chcę również, żeby ktoś opłacał moją “zabawę”, kiedy na świecie są dużo ważniejsze potrzeby.
Tak doszedłem do konkretu – chcę nadać mojemu bieganiu sens i usprawiedliwić się sam przed sobą. Chcę, żeby moje hobby mogło przynieść jakiś wymierny pozytywny skutek i pomóc innym. Z racji, że moja żona od lat zajmuje się diagnozą i terapią osób z autyzmem, naturalnym wyborem była znana mi organizacja, tak trafiło na Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Autyzmem ProFUTURO. Stowarzyszenie zarówno pomaga diagnozować i prowadzić terapię dzieci, jak też pomaga już dorosłym autystom funkcjonować w społeczeństwie.
Start w Namibii nie będzie jakimś niezwykłym dokonaniem na miarę zimowego wejścia na K2 czy przepłynięcia samotnie oceanu, ale wierzę, że dla wielu może być czymś ciekawym, inspiracją nie tylko do aktywności, ale przede wszystkim do tego, że możemy połączyć zabawę z pomocą innym. Jeśli na razie pobiegnięcie na pustyni jest dla was równie abstrakcyjne jak dla mnie kiedyś, po prostu dołączcie tutaj i dzielcie ze mną ten start.
Na Facebook została utworzona zbiórkę (fundraiser), można wpłacać bezpośrednio korzystając z płatności serwisu. Co ciekawe, Facebook nie pobiera żadnych prowizji od tych wpłat, całość trafia na konto wybranej organizacji. Adres zbiórki: https://www.facebook.com/donate/900417960134984/
Jeśli kogoś drażni przesyłanie pieniędzy poprzez Facebook, a nadal chce pomóc, na stronie www.4deserts4autism.org umieściłem dane Stowarzyszenia ProFUTURO razem z wszystkimi niezbędnymi informacjami do przelewu.
To było na tyle przydługiego wstępu. Teraz zbieram się na trening. Na tej stronie podzielę się moimi przemyśleniami o przygotowaniach, sprzęcie i wszystkim innym związanym ze startem w Namibii… Cokolwiek, co zainspiruje Was do wsparcia dobrego celu 🙂
ps. jak dotarliście aż do końca tego tekstu, to teraz chyba czas dowiedzieć się więcej o autyzmie – polecam http://pro-futuro.org/autyzm/, https://pl.wikipedia.org/wiki/Spekt…, https://www.autismspeaks.org/ i wiele innych ciekawych źródeł