Dzień 1 za nami. Pierwsza noc była zimna zgodnie z zapowiedziami (-1C), ale nie było aż tak źle. Śpiwór na tyle daje radę, ze dało sie spać w krótkich spodenkach i koszulce. Trochę bardziej problematyczne były wycieczki do ubikacji, trochę to wyzwanie, żeby wyjść z ciepłego śpiwora i iść w zimno w krótkich spodenkach…
Start rano był mocno chłodny. Rękawki się przydały, jak też później w upale dość dobrze chroniły przed słońcem. Dzisiejszy dzień to trochę sprawdzenie, co jak działa, więc tym bardziej się cieszę z 11 miejsca. Taka trochę kontynuacja zeszłego roku…
Przy okazji wyszło kilka rzeczy do poprawy, np. rurki butelek są za długie w tak zapakowanym plecaku i cały dzień obijały mnie po uszach. Teraz je skróciłem i zobaczymy jutro jak zadziałają. Musiałem też nadrobić kilkaset metrów w poszukiwaniu szmatki od czapki przykrywającej kark (działa świetnie, tylko trzeba się nauczyć jak ją porządnie mocować), zwiało mi to z głowy i zauważyłem dopiero kilka minut później. Musiałem się wracać i od nowa włazić na wzgórze. Biorąc pod uwagę niewielką różnicę czasową na mecie, kosztowało mnie to chyba 8 miejsce. Jak zdrowie dopisze i nie będę nic więcej gubił to powinno być dobrze.
Jest na pewno mocno gorąco, więc będę uważał, żeby nie powtórzyć błędu z Namibii i się nie zagotować. Jutro 38km, z kilkoma km w rzece, trzymajcie kciuki!
Kategorie
Listy z Atacamy: Odcinek 1
