Dużo czasu nie minęło a już zabrałem się za testowanie wytrzymałości mojej iZabawki. Co prawda nie tak intencjonalnie jak Riddle przy pomocy spinacza i klucza, ale za to dość skutecznie…
Jak każdy w pierwszej fazie posiadania nowego gadżetu, korzystam z niego gdzie tylko mogę. Podobnie było tym razem. Spacer z psem, który hasa na smyczy naokoło, ja wpatrzony w ekranik dobieram muzykę na drogę. Wszystko jest ok do czasu kiedy psina zobaczyła coś szalenie ciekawego za najbliższym rogiem (kupę piasku, jak się póĹşniej okazało…) i wystartowała jak rakieta porywając mnie znienacka za sobą. Skutek był taki że w ręce zostały mi słuchawki a telefon znajdował się już gdzieś na wysokości oczu, zgodnie z grawitacją modyfikując tor lotu.
Normalnie zamarłbym z wrażenia czekając na efekt, tym razem nie było czasu bo oddalałem się w przeciwną stronę co telefon, frunąc za psem. Kątem oka i ucha zanotowałem tylko głuche łupniecie kawałek dalej…Â Zaraz po opanowaniu dzikiej, czworonożnej bestii, niepewnym krokiem udałem się na miejsce tragicznego lądowania. A tu niespodzianka, mimo sporego lotu i wyrżnięcia w krawężnik, telefon nawet się nie zawiesił, grał sobie spokojnie dalej.
Całe wydarzenie nadało trochę inne znaczenie dla terminu „zasięg telefonu”, mój ma 1.5 metra…