Choinka – mała lub duża, zielona, srebrna, czasem szara, ale zawsze kłująca.
Ĺwięta nie mają (miały) nigdy dla mnie większego znaczenia, jakoś tak się ustawiło, że bardziej męczyło mnie całe zamieszanie niż cieszyła świąteczna atmosfera. W ideii stawiania (posiadania) choinki denerwowało mnie wszystko, chociażby to że co roku wycinane są haktary tylko po to żebyśmy mogli popatrzeć na kawał igliwia przez parę dni. Okazało się jednak, że jak każde przekonanie, także to z czasem zaczęło się łagodzić, a w końcu prawie zaniknąć.
Od kiedy na świecie pojawiła sią Amelka, zaczynam odrobinę inaczej patrzeć na różne sprawy. Zdaję sobie sprawę, że święta powinny zacząć być ważne, bo życie dziecka bez świąt nie będzie tak fajne jak z nimi.
W ramach mojego pojednania ze świętami pojechałem w tym roku (drugi raz w życiu) znaleĹşć do domu jakąś choinkę (a tak naprawdę miała to być Choinka). Oczywiście, timing nie był doskonały i wybrałem się po nią 24 grudnia po południu. Na dworze było mocno świątecznie, tzn. lał deszcz. Pierwsza runda po okolicznych PC zakończyła się niepowodzeniem, miałem dość istotne wskazówki co do specyfikacji technicznej Choinki i żaden z PC nie mógł im sprostać. Po 2h jeżdżenia, stwierdziłem że specyfikację trzeba okroić zanim przyjdzie noc i wróciłem do miejsca gdzie przyszłą Choinka było najbardziej zbliżone do oczekiwań.
Jak w każdej dobrej historii o spóĹşnionych zakupach, okazało się że wybrane miejsce zostało w międzyczasie zamknięte i zostałem za płotem patrząc na zmoknięte stosy choinek które trafią na przemiał. Razem ze mną pod płotem stało kilku innych zmartwionych facetów, zastanawiających się głośno jak wutłumaczą tę sytuację w domu (to akurat był całkiem zabawne).
Przekląwszy świątecznie pod nosem wybrałem się do PC nr 2 na liście. Tego punktu nie zamknęli, ale za to wpyprzedali wszystko co przypominałoch drzewo iglaste i pozostały już tylko wieszaki na ubrania. No cóż… Ruszyłem dalej. Miejsc było mało, czasu także i nagle na ratunek przyszedł mi social networking czyli CB radio. Po moim dramatycznym apelu, znalazło się kilka szalenie dowcipnych odpowiedzi i jedna bardzo konkretna, kierująca mnie na mały placyk w środku pewnego osiedla. Z odrobiną niedowierzania udałem się do celu i… znalazłem oczekiwaną, idealną Choinkę. Co prawda trzeba ją było wyrwać z już spakowanego wozu, ale była!
Idealne zakończenie świątecznej historii o poszukiwaniu, Choince, czasie i społeczności. Naprawdę. Wesołych świąt, jakiekolwiek i kiedykolwiek obchodzicie.