Kategorie
łódka

Audi Invitational 2007

Por­to Roton­do, Sar­dy­nia. Rega­ty Audi Invi­ta­tio­nal 2007 w kla­sach TP 52 i Swan 45. Pierw­szy dzień regat.

6.45

[singlepic=308,160,120„left]Dzwoni budzik. Co za cho­ler­nie wcze­sna godzi­na… Wczo­raj (dzi­siaj?) do 2 prze­ko­py­wa­łem się przez AS 3, to nie poma­ga we wcze­snym wsta­wa­niu. Pierw­sza robo­ta od rana – trze­ba wyczy­ścić dno łód­ki przed wyści­giem, teo­re­tycz­nie trze­ba to robić codzien­nie w trak­cie regat. Zwle­kam się z łóz­ka, zbie­ram do kupy sprzęt i idę dać nur­ka. W hote­lu śnia­da­nia (i kawy!) jesz­cze nie ma, więc do wej­ścia do wody jestem lek­ko nie­po­zbie­ra­ny. Wresz­cie do wody… To jest to cze­go mi potrze­ba o 7 rano, orze­Ĺşwia­ją­ca woda i krysz­ta­ło­wa widocz­ność pod powierzch­nią, sama przy­jem­ność. Dno jak nowe, led­wo kil­ka dni minę­ło od wodo­wa­nia w Mar­sy­lii, więc robo­ty nie ma za dużo. O 8 znaj­du­ję nawet czas żeby coś zjeść. Fran­cu­skie roga­li­ki (cro­is­sant) z nutel­lą „to jest to co tygry­sy lubią naj­bar­dziej”, połą­cze­nie tego z potrój­nym espres­so daje „kopa” na cały dzień.

9.30

Na łód­ce poja­wia się zało­ga, teraz moż­na spraw­nie przy­go­to­wać rucho­me czę­ści łód­ki (głów­nie oli­no­wa­nie przed­nich żagli), skon­fron­to­wać zabie­ra­ne żagle i usta­wie­nia (maszt, wan­ty) z pro­gno­zą pogo­dy, wypić dru­gie espresso.

10.00

Rusza­my. 12 osób w kom­ple­cie na pokła­dzie, wiatr ok 15–18 węzłów, słoń­ce przy­grze­wa już cał­kiem solid­nie. Do roz­po­czę­cia pierw­sze­go wyści­gu krę­ci­my sie po zato­ce tre­nu­jąc manew­ry (zwro­ty, stawianie/zrzucanie/zmiana żagli itp).

11.30

[singlepic=305,160,120„right]Przygotowujemy się do star­tu. Pla­no­wa­ne na dzi­siaj są 2–3 wyści­gi, zależ­nie od pogo­dy. Sil­nik już wyłą­czo­ny, teraz znów moja kolej na kąpiel. Daję nur­ka z maską, żeby zabez­pie­czyć gum­ką śru­bę przed otwar­ciem się (nie­po­trzeb­ny opór wody), o tej godzi­nie woda jest jesz­cze lep­sza niż rano…

13.30

[singlepic=311,160,120„right]Koniec pierw­sze­go wyści­gu. 4 dłu­go­ści („nogi”) zaję­ły nam ok 1,5 godzi­ny. Sta­bil­na pogo­da nie spra­wi­ła więk­szych nie­spo­dzia­nek. Z kil­ko­ma drob­ny­mi błę­da­mi tak­tycz­ny­mi koń­czy­my na 7 miej­scu (na 14 łódek). Przy tej sile wia­tru nawet moja robo­ta (przy masz­cie) nie jest za cięż­ka. Mamy ok 30–40min do następ­ne­go star­tu. Ide­al­na pora żeby coś prze­gry­Ĺşć, wysi­kać się i kto na co ma jesz­cze ochotę…

15.30

Koniec kolej­ne­go bie­gu. Ten poszedł tro­chę gorzej, dopły­wa­my na metę jako 8. jacht. Jesz­cze godzi­na „szko­le­nio­we­go” pły­wa­nia i wra­ca­my do por­tu. Trze­ba przy­zna, że miej­sce wyści­gów wybra­ne jest rewe­la­cyj­nie – ści­ga­my się na zato­ce, oto­czo­nej ze wszyst­kich stron ska­li­sty­mi wybrze­ża­mi i przy­le­pio­ny­mi do nich mały­mi dom­ka­mi, co w połą­cze­niu z lazu­ro­wą wodą i pogo­dą spra­wia napraw­dę miłe wra­że­nie, aż żal scho­dzić z łódki.

18.00

[singlepic=309,160,120„left]Łódka przy­cu­mo­wa­na, zało­ga po kolei zni­ka z łód­ki, zosta­je kapi­tan i oso­by pra­cu­ją­ce na łód­ce – trze­ba przy­go­to­wać Swa­na na kolej­ny dzień. Drob­ne napra­wy, regu­la­cje usta­wień i total­ne mycie zabie­ra­ją nam spo­ro cza­su, dla nas koniec łód­ko­we­go dnia nastę­pu­je dopie­ro po 19.

Powrót do poko­ju w hote­lu, na sto­le cze­ka­ją ład­nie zło­żo­ne rze­czy przy­nie­sio­ne z hote­lo­wej pral­ni, a obok nich rachu­nek. O k…, wysta­wi­li mi rachu­nek na 50 eura­ków, czy­li śred­nio bio­rąc wię­cej niż były war­te rze­czy odda­ne do pra­nia. Cze­mu nie spoj­rza­łem w cen­nik zanim odda­łem te ciu­chy? Super zakoń­cze­nie dnia. Ale nic, nie pierw­szy to błąd i nie ostat­ni w życiu, jakieś kosz­ty muszą być. Bły­ska­wicz­ny prysz­nic na uspo­ko­je­nie i o 20 moż­na już coś zjeść, a po obie­dzie usiąść do komputera.

A jutro rano budzik zadzwo­ni znów o 6.45 …