Kategorie
na szlaku

Mangrowce

wysepka

Po zim­nych, alpej­skich wodach przy­szła kolej na pły­wa­nie w kom­plet­nie innym śro­do­wi­sku. Korzy­sta­jąc z obec­no­ści w miej­scu gdzie prak­tycz­nie wszyst­ko co się robi musi być zwią­za­ne z wodą, sta­ram się kie­dy mogę zor­ga­ni­zo­wać coś ciekawego.

Poprzed­nio wypo­ży­cza­łem kajak nor­mal­nie (czy­li potwor­nie dro­go), tym razem uda­ło się poży­czyć balię od zna­jo­me­go. Była to dosłow­nie balia, mała, nie­za­ta­pial­na kro­wa typu „sit-on-top”, ale dawa­ła radę, w wąskich namo­rzy­no­wych przej­ściach mia­ła dość dużą manew­ro­wość, cze­go nie moż­na powie­dzieć o typo­wym mor­skim kajaku.

Na pierw­szą wyciecz­kę wybra­łem tra­sę któ­rą po czę­ści już robi­łem 3 lata temu – zwie­dza­nie labi­ryn­tu man­grow­ców (namo­rzy­nów). Zało­ży­łem sobie ambit­nie ok 25km, nie­ste­ty musia­łem w trak­cie zwe­ry­fi­ko­wać tro­chę pla­ny i wyszło coś ok 19 (+/-1).

szlak kajakowy w namorzynach

Tra­sa oka­za­ła się świet­na – mie­szan­ka wygod­nych, sze­ro­kich kana­łów, małych led­wo widocz­nych prze­ci­sków i odro­bi­ny otwar­te­go oce­anu z mikro wysep­ka­mi. Szcze­gól­nie ten dru­gi rodzaj dostar­czał spo­ro adre­na­li­ny – wiszą­ce w poprzek kana­łów paję­czy­ny zauwa­ża­łem zazwy­czaj tuż przed zde­rze­niem z ich wła­ści­cie­lem (bynaj­mniej nie małym), kie­dy już nie mogłem zatrzy­mać kaja­ka, a skrę­cać nie było gdzie. Na szczę­ście tych szcze­gól­nie wiel­kich osob­ni­ków odpra­wi­łem na bok wiosłem.

namorzyny

Pier­wot­na opcja wyciecz­ki zakła­da­ła powrót „oce­anicz­ną” stro­ną, jed­nak kanał wyj­ścio­wy z Lar­go Sound miał tak moc­ny prąd prze­ciw­ny, że moja „kro­wa” led­wo się poru­sza­ła naprzód, dla­te­go też zamiast zro­bić ład­niej­sze kół­ko, zapę­tli­łem szlak i wró­ci­łem podob­ną dro­gą, dłu­gą wer­sję zosta­wiam na czas kie­dy zała­twię jakiś bar­dziej wyści­go­wy kajaczek.

Naj­ład­niej­szy wido­czek to moja prze­rwa na obiad, czy­li dwa bato­ni­ki i sok jabł­ko­wy, jed­nak w takich „oko­licz­no­ściach przy­ro­dy” posi­łek w naj­lep­szej knaj­pie nie był­by lep­szy, uro­ku dodał jesz­cze ucie­ka­ją­cy kamień, któ­ry oka­zał się żółwiem.

obiadowa wysepka

Prze­ci­ska­jąc się przez mało uczęsz­cza­ne kana­ły sta­ra­łem się wypa­trzeć jakieś cie­ka­we zwie­rzę­ta, ale skoń­czy­ło się tyl­ko na peli­ka­nach i spo­rej ilo­ści ryb, kro­ko­dy­le i węże poucie­ka­ły przed upa­łem. Żeby zna­leźć coś cie­ka­we­go i war­te­go uwa­gi obiek­ty­wu, chy­ba musze poszu­kać jakie­goś lokal­ne­go przewodnika.

Koma­ry mnie tym razem oszczę­dzi­ły, opa­rze­nia sło­necz­ne też nie prze­kra­cza­ją nor­my, więc ogól­nie dzień zali­czo­ny jako uda­ny. Byle do kolej­ne­go weekendu…

wyciecz­ka w mangrowce