Ok. Będzie krótko i lakonicznie bo chociaż noc przed zawodami wypadałony się nieco przespać. Jutro pod wieczór startuję z Markiem Ĺťebrowskim (namówiłem go na zmianę planów z Kaliskiej Setki) w biegu na orientację Harpagan. Bedzie dłuuugo. 100km na piechotę to trochę jest, pewnie zacznie mi sie nużyć już po 20, tak zwykle bywa 😉 No ale czego nie robi się dla przyjemności jaką jest możliwość przerwania tego katowania własnej osoby :mrgreen:.
Osttanie kilka długodystansowych zawodów minęło pod znakiem kłopotów żołądkowych, oby tym razem mnie ominęło.
No i stalo się. Kolejna bezsenna noc przed monitorem zaowocowała czymś pożytecznym. Wreszcie wziąłem się za przetłumaczenie przynajniej części definicji rajdów przygodowych z angielskie wersji Wikipedii na język polski. Dzięki temu, hasło rajdy przygodowe nie straszy już pustą kartką. Niestety nie dam rady częściej brać się za to hasło, więc jeśli ktokolwiek czuje się na siłach podopisywac coś do tego hasła, gorąco zachęcam!!! To my decydujemy jakie informacje znajdują się w Internecie, wykorzystajmy to. Mam wielką nadzieję, że zawodnicy i sypatycy AR w Polsce nie zawiodą i będa kontynuować to co zacząłem…
To był mój pierwszy wpis w Wikipedii, co widać po spojrzeniu w historię edycji artykułu (sorry, naprawdę nie miałem sił na ćwiczenia w brudnopisie), przy następnych powinno pójść dużo sprawniej. Strasznie podoba mi się idea współtworzenia informacji, jak tylko znajdę czas ruszam do dalszego działania w Wikipedii. A teraz spadam spać, bo mi się klawiatura zlewa w jeden pasek przed oczami (w końcu to już 3 rano)…
Ĺťeby nie było za różowo, już od samego początku robiliśmy z Remikiem wszystko żeby przypadkiem nie zdążyć na start zawodów. Koniec końców, nam nie wyszło i stanęliśmy na starcie dość punktualnie (mieliśmy nawet jakieś 5 minut zapasu, ale za to nie mieliśmy pojęcia co było na odprawie technicznej :mrgreen:).
Oto i kolejna imprezka ze stajni Pawła Fąferka – Mountain Marathon w Kotlinie Kłodzkiej. Dla mnie tym ciekawsza, bo
zamierzam tam wystarować razem z Remikiem Nowakiem pod szyldem SPELEO SALOMON. Jak zwykle żeby nie było za pięknie zamiast solidnie przytrenować kondycję, trenowałem formalności związane z firmą i remontem… Czyli jak zwykle bedę szedł na limitach :(. Do tego dochodzi presja psychiczna, w sobote wielkie otwarcie centrum nurkowego longdive, obiecałem zrobic sushi na tę okazję (patrz komentarz Sebastiana) i nawaliłem – jadę sie znowu zmasakrować gdzieś w górach zamiast uczciwie wykonczyć się jakimś piwkiem… Ale decyzja już podjęta i teraz trzeba walczyć. Remik jest mocno wyjeżdżony po startach w rowerowej jeĹşdzie na orientację, ważne tylko żebym miał jego koło w zasięgu wzroku ;), o część biegową się za bardzo nie martwię, kontuzje dokuczaja mi jak zwykle, więc nie ma się co nimi za bardzo przejmować. Mam tylko wielką nadzieję, że pogoda dopisze, nienawidzę deszczu (szczególnie po ostatnim starcie w Biegu RzeĹşnika). Po ostatnim sukcesie SPELEO na misiostwach świata w Kraju Syropu Klonowego warto by było zawalczyć na tych zawodach dla kontynuacji tej nowo powstałej świeckiej tradycji. Za dwa dni się okaże co z tego wyjdzie.
Po ciężkiej walce na osatnim etapie (kajaki) SPELEO SALOMON zajęło 11 miejsce w mistrzostwach świata Adventure Racing The Raid World Championship. Wielkie GRATULACJE, to najlepsze miejsce na tak prestiżowych zawodach, jakie w tej dyscyplinie zajęli Polacy. Było NIESAMOWICIE blisko do pierwszej dziesiątki, tak jak przwidywałem. Utrzymując taki progres (nieukończone zawody w 2004, 16 miejsce rok temu, 11 teraz) za dwa, trzy lata mamy MISTRZOSTWO (w każdym razie ja głęboko w to wierzę). To tyle, czekamy na relację teamu po powrocie do kraju.
Jak można przeczytać w świetnej relacji Maieja Sokołowskiego na napieraju Polacy (a dokładnie Polako-Amerykanie, ale oficjalnie to przeież PL) drą do przodu jak szatany. Oby tak dalej. Przed nimi na szczęście długi odpoczynek między sekcjami, a po nich ruszą ze świerzymi siłami do boju… Trzymam kciuki przede wszystkim za to, żeby ich nie dopadły (odpukać…) żadne kontuzje. Jak to się uda to szczerze wierzę w pierwszą DZIESIÄTKÄ.
Jak się właśnie dowiedziałem, o naszym teamie na TRWC będzie można dowiadywać się już z kilku Ĺşródeł: napieraj.pl (po polsku), sleepmonsters.com i checkpointzero.com (po angielsku), Eurosport i z audycji Darka Urbanowicza Out of Routine w radiu PiN (pierwsza audycja już w najbliższy czwartek).
Poniedziałek rano, cieszę się, że nie pracuję jako listonosz… mój chód mocno stracił na sprężystości po sobotniej przebieżce 😉 . Udało się jednak nieżle – zrobiliśmy dużo lepszy czas niż zakładaliśmy.
Tak jak pisałem poprzednio, w Biegu Rzeżnika startowaliśmy w dwuosobowym składzie z Marcinem „Wieszczykiem” jako Team Alpex. Jako, że żaden z nas nie uczestniczył przedtem w tak długiej, stricte biegowej, imprezie, założyliśmy, że jeśli uda nam się pokonać trasę w 14 godzin to będzie dobrze.
Na ten wyjazd szykowałem się już od dawna, w międzyczasie miał być jeszcze start w Bieliku, ale z różnych przyczyn nie wypaliło i tym bardziej zależy mi na tych Bieszczadach. Dla tych, którzy nie wiedzą co to za zawody polecam stronę organizatora. W skrócie – 75km po Bieszczadach (Komańcza – Ustrzyki Górne), bez nawigacji, samo napieranie. Ostatni rekord to ok 10h, nie jestem biegaczem i nie liczę nawet na zbliżenie się do tego czasu, ale walczyć na pewno będziemy (startuje się w dwuosobowych teamach). Mam nadzieję, że będzie to dobry „trening” przed X‑adventure we Francji. Martwi mnie tylko jedno, właśnie rozpadły mi się buty i jestem zmuszony na tych zawodach „testować” (mimo przedreptanych kilkudziesięciu km uparcie nie chcą sie ułożyć do nogi) wynalazek Salomona pod nazwą XA Raid, mam nadzieję że nie będę go przeklinał przez całą trasę…
Beznadzieja… Niusy nie dość, że spóĹşnione, to jeszcze jak zwykle ograniczone do pierwszej dziesiątki. Wiadomo, że to rywalizacja dla najlepszych, ale za takie siano, organizując komercyjną imprezę (charytatywnie tego nie robią) mogliby się wreszcie postarać i objąć swoim zainteresowaniem WSZYSTKIE teamy, w końcu bez ich wpisowego nie będzie zawodów. Tymczasem żeby dowiedzieć się jaki idzie Speleo trzeba być chyba wróżką. (a z tego co pamiętam, nawet podczas zawodów zawodnicy spoza dychy nie są zbyt hojnie obdarowywani informacjami) Tyle się można doczytać, że po pierwszym dniu byli na 13 miejscu co jest BARDZO DOBRYM miejscem, szkoda tylko że tuż poza top ten, przez to wieści są mocno niejasne. Trzymam dalej kciuki i czekam na jakieś info.