
Zainspirowany postanowieniami Felixa z debuggable.com (ale tylko zainspirowany, ani nie będę tak restrykcyjny, anie nie dotyczy to tego samego), postanowiłem sobie też narzucić jakiś rygor. Praca w domu rozleniwia i wpędza w pracoholizm (taka sobie mała sprzeczność), więc takie postanowienia mogą tylko pomóc.
- Pierwsza zmiana – kładę się spać normalnie, a nie wtedy kiedy inni wstają do pracy, to powinno sporo ułatwić.
- Zmiana druga – kiedyś powtarzałem sobie, że skoro pracuję w domu to mogę wyjść na trening o dowolnej porze w ciągu dnia żeby odpocząć (a w rzeczywistości, jak mam siły, to idę biegać po 21) – czyli, przerwa na trening jest niezbędna dla zdrowia psychicznego i oczywiście teamu, w którym teoretycznie nadal jestem (teoretycznie, bo mój udział w startach ma od jakiegoś czasu wartość ujemną).
- Trzecia zmiana – mam bloga, to należałoby coś na nim napisać od czasu do czasu, żeby docenić tych którzy cały czas mają mnie w swoich czytnikach niusów.
To tyle jeśli chodzi o wspaniałe plany. A co ma z tym wspólnego tytułowe BNI? Tyle, że zaproszenie na biznesowo-socjalne śniadanie organizacji BNI zbiegło się akurat z moimi postanowieniami zmian. Więc wybrałem się dzisiaj bladym światem, lekko nieprzytomny (pobudka o 6.15), żeby wdrażać się ponowie do wczesnego wstawania. Wyszło całkiem nieźle, nie zasnąłem na stole.
Samo spotkanie nie jest raczej w moim stylu, nie jestem wielkim fanem spotkań nie mających na celu nic poza wymianą wizytówek. Wydzwanianie po moich klientach/partnerach i zachęcanie do członkostwa pachnie mi trochę akwizytorem. Poza tym od pewnej dawnej konferencji, na sam dźwięk nazwiska Brian Tracy, mam dosyć jakiegokolwiek uczestnictwa i wszystko zaczyna się kojarzyć z Amway’em (sorry, jeśli kogoś uraziłem, ale nic nie poradzę na taki odczucia), wiec wzmianka o tym szanownym panu w ustach prowadzącego, nie zadziałała na mnie zachęcająco.
Pozytywną stroną spotkań są, jak to zwykle, ludzie. Mam wielką nadzieję spotkać ich jeszcze przy innych okazjach, niekoniecznie stricte biznesowych. A na razie, po pracowitym poranku i napisaniu postu, idę pobiegać…
ps. do właścicieli knajpy Don Corleone: we włoskiej knajpie spodziewałbym się podawania w dzbanku kawy, a nie tego co tam było