Całkiem niedawno trafiłem na jedną z wielu podobnych idei jednoczenia blogerów w jakimś konkretnym momencie. Temat mi dość bliski, więc od samego początku starałem się wspierać pomysł (banerek na prawym pasku bocznym). Zaplanowana data wspólnego pisania to właśnie 15 października, czyli jakby na to nie patrzeć, dzisiaj.
Pierwszą myślą było przetłumaczenie któregoś z artykułów pisanych na potrzeby akcji Global Warming Awareness 2007, ale po dłuższym namyśle stwierdziłem, że takie powtarzanie treści nikomu nie będzie służyć. Tym bardziej, że wokół dzieje się wystarczająco wiele nowych rzeczy…
Jak na zamówienie, w dzisiejszej „Wyborczej”, mamy artykuł o dwóch poznaniakach, którzy od piątku są dumnymi posiadaczami Pokojowej Nagrody Nobla (jako członkowie nagrodzonego Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC)). To właśnie IPCC opublikował serię raportów, dzięki którym nie możemy już zrzucać winy za globalne zmiany klimatyczne na środowisko – niestety mamy już aż 90% pewności że to nasza wina…
Swoją drogą, ciekawe czy te raporty są w stanie poważnie zmienić nasz (ludzi) stosunek do zmian klimatu? I czy już rozpoczętą „machinę” zmian da się zatrzymać przez jakiekolwiek działania? Pewnie wczytanie się w prace Panelu dałoby mi odpowiedź na te pytania, ale niestety już nie jestem geografem i czasu na to nie mam za wiele. ale tak naprawdę to nie o tym miałem pisać.
Jest jeden „środowiskowy” temat, który mnie bardzo nurtuje. Chodzi mianowicie o wpływ zawodów Adventure Racing na środowisko. Teoretycznie, to bardzo „ekologiczny” sport, ale czy tak jest naprawdę?
Zawody rozgrywane są często w wyjątkowych, nierzadko chronionych obszarach. Jesteśmy wpuszczani tam jako propagatorzy ekologicznego stylu życia, co w rajdowej rzeczywistości nie do końca jest prawdą. To zazwyczaj banalne drobiazgi, ale zawsze. Bo jak wielu z nas pędząc do mety zastanawia się, że robiąc ten strasznie korzystny skrót, przedzieramy się przez jakiś wrażliwy ekosystem, który po tym spacerze będzie dochodził do siebie klika lat? Proste pytanie – czy mając przed sobą np. uprawę leśną, będziemy ją obchodzić, czy raczej raźno przedreptamy środkiem?
Nie chodzi mi tutaj o to, żeby ukazywać jakąś strasznie negatywną stronę czy skalę tego zjawiska (podejrzewam, że jeden fan motorowego off-roadu może więcej zdziałać w tym temacie niż uczestnicy kilku zawodów razem wzięci), ale po to żeby pokazać, że problem istnieje i czasem warto o tym pomyśleć…
O ile o tereny przez które przebiega trasa zawodów muszą zadbać organizatorzy, to już o trzymanie opakowań po jedzeniu przy sobie, nie zadba nikt poza nami. A wszyscy znamy z trasy charakterystyczny widok papierków po batonach i żelach… Świat AR bez przerwy ewoluuje w stronę coraz bardziej profesjonalnego sportu, a razem z tą ewolucją zanika idea przygody i ekologii, więc czy z „eco challenge” zostanie nam wkrótce sam „challenge”?