
Zima za pasem, a ja nadal nie napisałem o dwóch świetnych wyjazdach kajakowych do Czech ze sprawdzoną ekipą Próchna w Kajaku. Do wiosny raczej nigdzie się kajakować już nie wybiorę (no chyba, żeby zjechać kajakiem z jakiejś górki jak przyśnieży), powspominać warto.
Dla mnie główny cel był jeden – wybrać dla siebie kajak na przyszły sezon. Od 2 lat, kiedy zacząłem pływać po górach próbowałem różnych pożyczonych sprzętów (dzięki wielkie wszystkim którzy podjęli ryzykowne decyzje użyczenia mi kajaka i innych części wyposażenia), teraz wreszcie czuję się na tyle kompetentny, żeby wybrać coś własnego.
Od zeszłego roku byłem strasznie nakręcony na model Detox firmy Fluid, i to właśnie ten kajak chciałem najmocniej przetestować na Hameraku we wrześniu. Rzeczka na testy jest w sam raz, WW I do III, łącznie 3 fajne kaskady. Trochę się jednak spóźniłem na start (pierwszy zjazd zrobiłem na pożyczonym starym kajaku) i okazało się, że Detox jest dość popularnym modelem i muszę się zadowolić czymś innym tego dnia. Stwierdziłem, że biorę co leży i w ten sposób „przywłaszczyłem” na resztę dnia nowiutkiego, czerwonego Force’a 7.7 brytyjskiej firmy Big Dog. Efekt pierwszej rundy przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, kajak płynął tam gdzie chciałem (co w moim przypadku niestety nie jest oczywistością), stabilny był niesamowicie, a jednocześnie zwrotny i wygodny, po prostu cudo. Zachęcony tymi próbami, nie mogłem się doczekać tego wymarzonego Detoxa na drugi dzień.

Drugiego dnia karnie od rana (no prawie rana, bo Czesi jak zwykle nieco przeciągnęli imprezę) stawiłem się po odbiór Fluida. I niestety na tym mój entuzjazm się skończył. Łódka słabiej wykonana w środku, dużo mniej wygodna, a co dla mnie ważniejsze bardzo nerwowa na krawędziach (to akurat mój indywidualny problem, że nie umiem pływać w przechyłach, ale dla wyboru kajaka dla siebie to istotne). Po jednej rundzie ścierpły mi nogi, zaliczyłem „kabinę” na trzeciej kaskadzie i ogólnie już tęskniłem za Force’m. Żeby nie było wątpliwości, zrobiłem drugą rundę, po czym tylko bardziej ścierpły mi nogi i po raz kolejny wylądowałem na tym samym drzewie na kaskadzie. Czyli krótko mówiąc, na tym marzenia o Detoxie się zakończyły, a zaczęły o Big Dogu…
Kilka tygodniu później, nadarzyła się okazja, żeby dokończyć testy i wreszcie coś wybrać. Na Vavrineckim Potoku dokończyliśmy testowanie kajaków (i cierpliwości dystrybutora) i chyba wreszcie wybraliśmy nowe pojazdy.
Vavrinec to rzeczka nieco mniej atrakcyjna od Hameraka (tylko jedna konkretna kaskada plus trochę drobiazgów), ale pozwoliła dobrze potestować wybrane modele Big Doga. Okazało się, że w ofercie mają 2 bardzo podobne kajaki: Force i Flux. O ile ten pierwszy to rasowy river runner, to ten drugi producent reklamuje jako river runner z zacięciem do zabawy. Z wyglądu bardzo podobne, wypornością również, różnią się nieco kształtem kadłuba i zachowaniem. Flux to faktycznie trochę bardziej wymagająca łódka, nieco mniej wygodna i zwrotna niesamowicie.
O ile zdrowy rozsądek cały czas mi podpowiadał Force’a 7.7, to już moja ambicja stawiała zdecydowanie na mniejszego Fluxa 7.3… Dwa dni zastanawiałem się co z tym zrobić i ostatecznie stanęło jednak na ambicji 🙂
Teraz czas tylko poczekać na dostawę i wybrać się na jakiś trening zanim jeszcze lód skuje jezioro…
ps. film z Vavrinca i fotki z Hameraka autorstwa ojca dyrektora, Jarka